Mam kłopot z tym filmem, wszystko mi się w nim podobało: nastrój, aktorstwo, zdjęcia, montaż, sposób pokazania wyobcowania ludzi w innym kulturowo świecie, pewien, jakby nieco chropawy, lekko "dokumentalizujący" styl (kamera z ręki, zdjęcia miasta i mieszkańców jakby z punktu widzenia turysty). Ale kiedy doszedłem do końca to zadałem sobie gombrowiczowskie pytanie: dlaczego ma wzruszać, a nie wzrusza? Jakoś nie wciągnąłem się - nie tyle w opowieść - co w bohaterów i ich świat. Spotkali się i rozstali. Napisy.
Z tego co widzę jestem odosobniony. Właściwie obejrzałem film o dwojgu nudzących się ludzi. Właśnie, nie tyle zawiedzionych co znudzonych. Czy można pokochać tych bohaterów?