Dlaczego mam wrażenie, że ona gra tak jakoś... ślamazarnie? Zawsze trochę mi wieje nudą. A sam film był bardzo dobry, jednak sporo mu brakuje do arcydzieła. :)
Fakt. W kilku filmach jej postaci mnie drażniły i koleżanki z planu ewidentnie ją przyćmiewały (VCB, The Other Boleyn Girl). Tutaj akurat mi się podobała (podobnie jak w Scoop). Strasznie subtelna tu była, jeszcze bez tlenionej platyny, śliczna. Ale co oglądam kolejny film z nią to widzę te same miny, co nie zawsze potrafi mnie przekonać do postaci, jak i samej aktorki. Po obejrzeniu VCB miałam dylemat - czy to wyłącznie jej postać była taka mdła i nie do przełknięcia czy po prostu Scarletta jest zbyt nijaka.
Jeszcze jedno. Pół filmu miałam wrażenie, że bohaterka pani Johansson jest w ciąży! Ja rozumiem, że to był jeden z pierwszych filmów, który naprawdę zapewnił jej sławę i ona nigdy do mega szczupłych kobiet nie należała... Ale wciąż zastanawiałam się, w którym momencie wyda się, że osobiście przekona się o tym jak "dzieci wszystko komplikują". Nie doczekałam się, cóż xd.